Wyszukiwarka
Wyniki wyszukiwania:

zakon

św. Franciszek z Asyżu

podstawowe informacje

  • Data i miejsce urodzenia: 1181, Asyż
  • Data i miejsce śmierci: 3 października 1226, Porcjunkula
  • Kanonizacja: 16 lipca 1228 w Asyżu
  • Wspomnienie: 4 października
  • Patron wielu zakonów, Włoch, Asyżu, Bazylei, Akcji Katolickiej, aktorów, ekologów, niewidomych, ubogich, robotników, harcerzy i hodowców ptactwa domowego

życiorys

Pomimo tego, że napisał o sobie

„simplex et idiota”,

a wielu chciałoby w nim widzieć beztroskiego, niedouczonego i nieco oderwanego od rzeczywistości „braciszka”, Franciszek był – jak na swoje czasy – dość dobrze wykształcony i twardo stąpał po ziemi.

Urodził się w 1181 lub 1182 r. w Asyżu. Rodzice nadali mu imię Jan, ale od samego początku ojciec wołał na niego „Francesco”, co oznacza „francuzik”.

Co było tego powodem? Możemy się tylko domyślać, ale być może chodzi o to, że Piotr Bernardone – ojciec Franciszka – często podróżował do Francji, a dokładnie do Prowansji i Szampanii, by kupować tkaniny, którymi handlował potem w rodzinnej Umbrii? Kto wie? Nie zmienia to jednak faktu, że Franciszek utożsamił się z nadanym mu przez ojca przezwiskiem.

Młody Bernardone uczył się w szkole parafialnej przy kościele św. Jerzego w Asyżu. Na satysfakcjonującym poziomie znał łacinę. Ojciec na pewno dokładał starań, by dobrze orientował się także w handlu, bo najpewniej widział w nim swojego następcę w rozwijaniu rodzinnego interesu, dzięki któremu żyło się im naprawdę dobrze.

Franciszek był lubiany przez swoich rówieśników i było tak być może również dlatego, że pochodząc z bogatej rodziny, pewnie nie szczędził wydatków na rozrywkę.

W młodym sercu płonęły rycerskie pragnienia, którym Franciszek dał upust biorąc udział w bitwie między Asyżem a Perugią.

Ta przygoda skończyła się twardym lądowaniem. Na przeszło rok dostał się do niewoli, z której został wykupiony dzięki wpływom swojego ojca. Niedługo potem, usłyszawszy o szykującej się wojnie w Apulii, po raz kolejny chciał spróbować swoich sił.

W czasie drogi na południe miał jednak sen, w którym padło intrygujące pytanie: komu chcesz służyć, Panu, czy słudze?

Na wojnę nie dojechał. Wrócił do Asyżu, gdzie już zaraz miała rozpocząć się jego wielka przygoda, przerastająca najśmielsze młodzieńcze marzenia.

Przełomowym doświadczeniem na drodze nawrócenia, na którą Bóg niepostrzeżenie wprowadził go już nieco wcześniej, było spotkanie z trędowatym pod Asyżem.

Do tej pory Franciszek z daleka omijał takich ludzi. Tym razem coś kazało mu zatrzymać się, podejść do biedaka, ucałować go i obdarować tym, co posiadał. Po tym wydarzeniu coraz częściej i coraz chętniej przebywał z ludźmi z marginesu.

W międzyczasie dawał mu poznać się Bóg. Franciszek odkrył Jego tajemniczą obecność zwłaszcza w ciszy okolicznych kościółków.

Po latach, tuż przed swoją śmiercią tak wspominał ten czas:

„I Pan dał mi w kościołach taką wiarę, że tak po prostu modliłem się i mówiłem: «Wielbimy Cię, Panie Jezu Chryste, i kierując myśl ku wszystkim kościołom Twoim, które są na całym świecie, i błogosławimy Tobie, że przez święty krzyż Twój odkupiłeś świat»”.

Bolało go jednak to, że Najświętszy Sakrament przechowywany jest w bardzo biednych warunkach.

Dlatego prosił kapłanów, by właściwie dbali o ten największy skarb. Niejednokrotnie sam sprzątał zaniedbane świątynie.

To właśnie w jednym z takich niszczejących kościołów pod Asyżem, w 1206 r. usłyszał słowa wiszącego na krzyżu Chrystusa, który powiedział do niego: „Franciszku, idź, napraw mój dom, który, jak widzisz, cały idzie w ruinę”.

Franciszek zabrał się do pracy, bo nie bez racji myślał, że chodzi o kościółek św. Damiana, w którym akurat się znajdował. Po latach okazało się, że Pan Jezus wypowiadając te słowa miał na myśli cały Kościół, który Franciszek bardzo pokochał i właśnie dlatego mógł pozytywnie wpływać na jego przemianę.

Dalszy bieg wydarzeń będzie połączony z braćmi, których wokół Franciszka gromadziło się coraz więcej.

Pierwsi z nich to Bernard z Quintavalle, Piotr Cattani i Idzi z Asyżu. Pociągnięci przykładem Franciszka, za radą samego Pana, zaczynają życie pokuty i praktycznie od razu ruszają na misje, by przez przykład życia i proste słowo głosić Chrystusa w najbliższej okolicy. Dołączają do nich kolejni bracia i tak na przełomie 1208 i 1209 r. jest ich już w sumie dwunastu.

„Pokutnicy z Asyżu” – bo tak mówiono na pierwszych franciszkanów – to nie jedyna zawiązana w tamtym czasie wspólnota, która w radykalny sposób chciała żyć Ewangelią.

Na przełomie XII i XIII w. ruch, którego celem było głoszenie słowa w drodze na wzór Apostołów, był bardzo mocny. Niestety niektórzy przedstawiciele tego ruchu nieraz nie widzieli swojego miejsca w Kościele, który bardzo otwarcie krytykowali.

Franciszek i jego bracia – przeciwnie – w prostocie i pokorze poprosili papieża Innocentego III o rozeznanie, czy droga, na którą weszli, wiedzie we właściwym kierunku.

Papież potwierdził ten sposób życia w 1209 r., dając tym samym początek nowemu zakonowi w Kościele.

Ruch franciszkański nie ograniczył się tylko do nowo powstałej wspólnoty braci, zwanej pierwszym zakonem. Niedługo po tych wydarzeniach na drogę nawrócenia wytyczoną przez św. Franciszka weszła młoda dziewczyna z Asyżu, Klara Offreduccio, która również chciała od życia czegoś więcej. Szybko dołączyły do niej inne kobiety i tak powstał drugi zakon franciszkański, czyli wspólnota sióstr klarysek.

To jednak jeszcze nie wszystko. Przykład Franciszka i Klary, ich braci i sióstr, inspirował ludzi wiodących normalne życie w świecie. Czuli się między nimi dobrze, chętnie z nimi przebywali i wspierali ich. Tak z czasem powstał trzeci zakon, skupiający ludzi świeckich, którzy pod opieką braci i sióstr z pierwszego i drugiego zakonu chcieli wcielać w swoje życie franciszkańskie ideały.

„Domem” braci mniejszych stała się odnowiona wcześniej przez Franciszka kaplica Matki Bożej Anielskiej popularnie zwana „Porcjunkulą”.

To właśnie stąd bracia wyruszali na pierwsze misje poza granice Włoch. To także tutaj, dopiero co wszedłszy na drogę nawrócenia, schronienie znalazła Klara, dzięki której później narodziła się kobieca gałąź zakonu franciszkańskiego.

Duch misyjny niósł braci od samego początku istnienia wspólnoty.

Franciszek, tuż po potwierdzeniu przez papieża, że sposób życia, który przyjęli jest zgodny z zamiarami Pana Boga, podejmuje pierwsze próby, by ruszyć na misje poza granice Italii.

Pierwsza wyprawa za cel obiera Syrię. Niestety, niesprzyjająca pogoda uniemożliwia żeglugę na południowy wschód.

W czasie kolejnej wyprawy Franciszek przez Hiszpanię, chce udać się do Maroka. Tym razem na przeszkodzie staje mu choroba.

Prawdziwy wybuch działalności misyjnej następuje po Soborze Laterańskim IV, który odbył się w 1215 r.

Bracia ruszają wtedy na Bliski Wschód, do Maroka, Hiszpanii, Niemiec, a także na Węgry.

Franciszek ma poprowadzić misję we Francji, ale z drogi zawraca go dostojnik kościelny, który przekonuje, że bardziej przysłuży się Bogu w Italii.

To nie uspokaja misyjnego ducha, który rozpalał serce Franciszka.

W 1219 r. w czasie kolejnej z wypraw krzyżowych rusza on do Egiptu – w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych – kompletnie nieuzbrojony i bezbronny, na spotkanie z sułtanem Malikiem al-Kamilem. Ta ewangeliczna inicjatywa, o niespotykanym jak na tamte czasy pokojowym charakterze, spotyka się z wielkim uznaniem muzułmańskiego wodza.

Sułtan co prawda nie nawraca się, ale wypowiada pełne otwartości słowa, które bez wątpienia świadczą o tym, że dzięki Franciszkowi został on dotknięty łaską Boga. Brzmiały one tak: „Módl się za mnie Franciszku, aby mi Bóg objawił tę wiarę i tego ducha, który jest mu bliższy”.

W styczniu 1220 r. w Maroku śmierć męczeńską ponosi pierwszych pięciu braci. Na wieść o tym Franciszek miał powiedzieć: „Teraz wiem na pewno, że mam prawdziwych braci mniejszych”.

Wydarzenia te odciskają także swoje piętno na pewnym Portugalczyku, który pod ich wpływem dołącza do wspólnoty braci mniejszych, a kilkanaście lat później będzie znany jako św. Antoni z Padwy.

Na przestrzeni kolejnych kilku lat Franciszek mierzy się z niełatwym wyzwaniem prawnego umocowania zakonu w Kościele.

Choć prawdopodobnie nigdy nie chciał formalizować sposobu życia, który polegał po prostu na robieniu tego, co napisano w Ewangelii, to takie posunięcie wydawało się konieczne, jeżeli weźmiemy pod uwagą naprawdę dynamiczny rozwój wspólnoty, która w tamtych latach liczyła już około pięciu tysięcy braci.

Reguła powstaje etapami. Początkowe próby jej napisania nie kończą się powodzeniem. W końcu Franciszek udaje się do pustelni w Fonte Colombo. To właśnie tam, na przestrzeni kilku miesięcy powstaje ostateczna wersja dokumentu.

Papież Honoriusz III zatwierdza regułę 29 listopada 1223 r.

Tego samego roku w Boże Narodzenie w Greccio Franciszek, chcąc przybliżyć ludziom tajemnicę Boga, który jest bliski, organizuję pierwszą „żywą szopkę”.

Na przełomie sierpnia i września 1224 r. Franciszek pości na górze La Verna. W okolicy święta Podwyższenia Krzyża Świętego w czasie modlitwy przeżywa on niezwykle intensywne spotkanie z Bogiem, które pozostawia na jego ciele stygmaty ran Chrystusa.

Franciszek daje wyraz swoim przeżyciom pisząc „Uwielbienie Boga Najwyższego”. Spisuje także „Błogosławieństwo dla brata Leona”. Te niezwykłe dokumenty, spisane krwawiącą od stygmatów ręką samego św. Franciszka, po dziś dzień przechowywane są w klasztorze w Asyżu.

Kolejne dwa lata to czas trudny dla Franciszka. Nosi na swoim ciele znamiona męki Pana Jezusa. Cierpi także z powodu wielu innych dolegliwości, w których próbują mu ulżyć życzliwi ludzie. Pomimo tego nie poddaje się i objeżdżając okolicę na osiołku głosi Ewangelię.

Mniej więcej na rok przed swoją śmiercią Franciszek praktycznie traci wzrok. To właśnie wtedy powstaje jeden z najważniejszych jego tekstów pt. „Pieśń słoneczna”.

Ostatnie miesiące życia Franciszek spędza w rodzinnych stronach, a dokładnie w Kaplicy Matki Bożej Anielskiej zwanej „Porcjunkulą”. To właśnie tam, pod okiem i opieką Matki swojego Pana, czuł się jak u siebie.

Franciszek umiera w sobotę wieczorem, 3 października 1226 r.

Tuż przed swoją śmiercią spisuje „Testament”, w którym chce przekazać, to, co jest dla niego rzeczywiście najważniejsze.