Czy rodzina może być święta?
Żyjąc w czasach, gdy statystycznie rozpada się co drugi związek małżeński, trudno przychodzi myślenie o małżeństwie i rodzinie, jako skutecznym środku na drodze do świętości. Wśród całej rzeszy świętych i błogosławionych trudno dopatrzyć się wielu małżonków, tak jakby małżeństwo i rodzina nie były do końca skuteczną drogą do świętości. Można odnieść wrażenie, że świętość – jeśli się zdarzy w rodzinie – to raczej pomimo małżeństwa, niż dzięki niemu, a poszukiwanie świętości udaje się bardziej przez kapłaństwo czy życie zakonne. To wszystko razem wzięte wskazuje na to, że małżeństwo i rodzina nie są jeszcze na tyle odczytane, aby były postrzegane jako miejsca, gdzie uczymy się być świętymi. A przecież w rodzinie człowiek przychodzi na świat, stawia pierwsze kroki, uczy się mówić, a także modlić i prowadzić życie duchowe w jego podstawowym wymiarze.
Na szczęście nie jesteśmy w tym odczytywaniu rodziny jako drogi do świętości skazani na mnożenie hipotez i teoretycznych rozważań. Mamy bowiem wzór Świętej Rodziny, w której przyszedł na świat Jezus Chrystus.
Świętość do dar
Świętość jest darem – darem od Boga. Nie jest możliwa bez Boga. Małżeństwo zaś jest pierwotnym objawieniem Boga, bo tylko człowiek może mieć osobową relację z Bogiem, a po stworzeniu świata tylko ten związek i ta relacja została ustanowiona, by objawiać miłość w świecie widzialnym[1]. Co prawda grzech pierworodny osłabił w człowieku zdolność do miłości, jednak małżeństwo samo w sobie nie przestało być znakiem Bożej miłości. W sytuacji po grzechu, ale dzięki łasce Bożej, posiada ono nadal potencjał uczestnictwa i objawiania Bożej miłości, a więc świętości.
Pierwszy wniosek, jaki się nam nasuwa, wskazuje na potrzebę dojrzałej relacji z Bogiem, aby świętość była możliwa, bowiem człowiek może być obdarowany świętością Boga. Przyglądając się bliżej rodzinie z Nazaretu, niczym znak wodny, ich życie przenika relacja z Bogiem. Są gotowi podporządkować swoje życie wymogom tej relacji oraz realizacji planu Boga wobec Nich.
Na przekór światu
Ewangelia, opisując dzieje Świętej Rodziny, na pierwszy plan – choć nie wprost – wysuwa właśnie Jej osobistą więź z Bogiem, której podstawowym rysem jest otwarcie na plan Boży (a nie na swój). I ta świadomość i paradygmat stanowi najmocniejsze spoiwo ich relacji małżeńskiej. Uwidacznia się to w tym, że ich życie małżeńskie odbiega od schematów religijnych i obyczajowych. Chodzi nie tylko o sposób, w jaki Maryja stała się brzemienna, ale także pragnienie posiadania większej liczby dzieci. W tamtej kulturze było to coś oczywistego i był to wyznacznik błogosławieństwa Boga. Nawet kapłani i arcykapłani mieli do tego błogosławieństwa prawo[2], co świadczy o tym, jak ważne w strukturze społecznej były małżeństwo, rodzina i posiadanie dzieci.
Bez głębokiej relacji Maryi i Józefa z Bogiem, nie byłoby możliwe ich małżeństwo, gdyż moment, w jakim Anioł oznajmił poczęcie Jezusa, z ich punktu widzenia był najgorszym z możliwych i narażał ich na bolesne komplikacje. Moment poczęcia Jezusa przypadał w czasie, gdy zaślubieni małżonkowie nie mieszkali razem, bo nie byli jeszcze pełnoprawnym małżeństwem. W obyczajowości żydowskiej wesele składało się z dwóch etapów. Pierwszy stanowił spisanie kontraktu między rodzinami państwa młodych i równoznaczne zaślubienie narzeczonych, ale właściwa uroczystość, dopełniająca pierwszy etap, odbywała się później. Anioł zjawił się pomiędzy jednym a drugim wydarzeniem. Nie trudno domyślić się jakie plotki sprowokował fakt ciąży Maryi w oczach rodziny i znajomych. Jak podkopywało to autorytet moralny zarówno Maryi jak i Józefa. Mogli być uważani za parę, która nie mogła poczekać ze współżyciem do nocy poślubnej. Maryja jednak zdecydowała się bez wahania i powiedziała „tak” Bogu, nawet nie konsultując tego z Józefem. Ten zaś, po tajemniczym śnie, zdecydował się przyjąć Maryję, ufając w to, że plan Boga jest najważniejszy.
Sposób odpowiedzi młodych małżonków na propozycję Boga oznaczał, że swoje małżeństwo podporządkowali Jego planowi, a nie swoim młodzieńczym pragnieniom. Można wręcz powiedzieć, że wejście w plan Boży postrzegali jako wezwanie do większych rzeczy, do których wezwał ich Bóg[3]. Gdyby byli zapatrzeni w bliskie im kulturowo wyobrażenia ideału małżeństwa, z pewnością nie byliby w stanie sprostać wyzwaniu, jakim było wejście w propozycję Boga. Zrobili to wspólnie i to był moment, który właśnie otworzył dla nich perspektywę świętości.
Stabilizacja, ale nie według myślenia ziemskiego
Każde młode małżeństwo marzy o stabilizacji, pięknym domu, dobrej pracy, życiu bez poważnych kryzysów czy tułaczki… Oni potrafili dla miłości Boga zrezygnować z wielu wyznaczników szczęścia rodzinnego według kryteriów tamtych czasów, na rzecz czegoś znacznie większego, ale jeszcze nieosiągniętego. Ich droga po narodzinach Jezusa nie była stabilna. Ich dramaty życiowe wręcz przyśpieszyły: zagrożenie życia Jezusa, mord dzieci w Betlejem, ucieczka do Egiptu.
Ich historia pokazuje, że świętość nie oznacza gwarancji sielskiego życia, ale raczej moc w stawianiu czoła problemom. Świętość jest wyborem, a nie czymś „przy okazji”, co będzie realizowane w wolnym czasie. Rodzina z Nazaretu pokazuje świętość jako wybór, który podejmuje każdy z osobna, ale realizuje wspólnie w małżeństwie. Zanim weszli w małżeństwo, mieli głęboką relację z Bogiem.
Świętość w ich przypadku to otwarcie na słowo Boże przyniesione przez Anioła Gabriela. W kontekście słowa mówi o świętości także Jezus: „Moją rodziną są ci, którzy słuchają słowa Bożego i żyją według niego” (por. Mk 3,31-35). Kolejnym więc koniecznym składnikiem drogi do świętości jest relacja ze słowem Bożym.
Oswoić problemy
Przynależność do rodziny Bożej nie sprawia, że problemy życiowe znikają, ale zamiast wystawiać ich miłość na próbę, „unoszą małżonków w górę”. Tak jak Noe, dzięki posłuszeństwu Bogu, przez wody potopu został uniesiony ku górze, pływając na ich powierzchni, tak związek oparty na zawierzeniu Bogu, przez problemy przybliża się do Boga, a nie oddala się od Niego. Papież Benedykt XVI w jednej ze swych książek napisał, że niezależnie czy człowiek jest wierzący czy nie, natrafi na burzę. Ale tylko ten przetrwa, kto będzie zakorzeniony w Chrystusie.
Małżeństwo Maryi i Józefa było zbudowane na Jezusie i dlatego było drogą ku świętości. Poddanie życia planowi Boga – mimo przeciwności – doprowadziło ich na wyżyny świętości. Plan Boga jest zawsze ambitny i skrojony na możliwości człowieka – z nim się rodzimy. Kryzysy i problemy są okazją do doświadczenia mocy Boga, bo właśnie dzięki Niemu dają się rozwiązywać. Ludzi budujących bez Boga problemy często zatapiają, niszcząc wiarę w sens małżeństwa, na co wskazują statystyki rozwodów.
Świętość jako konsekwencja właściwego pojmowania wiary
Wiara chrześcijanina według nauczania Kościoła oznacza powierzenie się Bogu. Analogicznie wiara małżonków. Sakramentalne małżeństwo zbudowane jest na wierze nowożeńców i oznacza właśnie powierzenie się Bogu, to znaczy realizowanie Jego planu w posłuszeństwie Ewangelii. Dzięki sakramentom Kościoła – spowiedzi i Eucharystii – Bóg może uzupełniać niedostatki ludzkiej miłości doskonaląc ją. To bardzo ważne, bo statystyki wskazują również na to, że trwałość małżeństwa jest proporcjonalna do więzi małżonków z Bogiem.
Świętość w słabości się doskonali
Jan Paweł II powiedział, że nie można znaleźć miłości bez krzyża, a krzyż bez miłości jest nie do uniesienia. Praktyka życia pokazuje, że wszelkie relacje międzyludzkie naznaczone są zranieniami, bo jesteśmy ciągle grzeszni. Miłość małżeńska i rodzinna przeżywana w relacji do Boga sprawia, że ciężar tych relacji może stać się znacznie lżejszy i być przyczynkiem do doskonalenia miłości dzięki łasce Boga. Sam Jezus w Ewangelii oferuje lekarstwo na trudną miłość: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Te słowa, według Jana Pawła II, wskazują na tajemniczą drogę łaski, która objawia się ludziom prostym i daje pokrzepienie utrudzonym i zmęczonym życiem[4]. Miłość jest przecież powołaniem człowieka, zatem w ten sposób to, co słabe, może stawać się mocne.
Słowo „krzepa” potocznie kojarzy się z siłą, a więc Jezus chce dawać siłę do przekraczania słabości ku miłości wybaczającej i łagodnej w relacjach małżeńskich i rodzinnych. W ten sposób to, co wydawać się może pozbawione sensu albo stanowi ciężar, który trudno unieść (bo czasem w małżeństwie trzeba zaczynać od nowa), może stać się okazją do wzrostu ku świętości. Boża „krzepa” sprawia, że zwyczajne życie – odstające czasem od ideałów szczęśliwego małżeństwa i rodziny – może odmienić relacje małżeńskie ku dojrzałej miłości, a więc świętości. Doświadczenie życiowe rodziny z Nazaretu na to właśnie wskazuje. Mogli sprostać problemom życiowym, dzięki obecności w ich rodzinie Jezusa i relacji z Bogiem. Dbając o obecność Jezusa w relacjach małżeńskich i rodzinnych, tworzy się przestrzeń do działania Boga. W ten sposób ciężar trudnych relacji może przerodzić się w ich uzdrowienie, bo Bóg wkracza ze swoimi możliwościami w problemy rodziny.
Droga zawierzenia
Życie według planu Boga rodzi świętość, która przejawia się w przeżywaniu z Nim wszystkich okoliczności naszego bycia na ziemi. W tym kontekście ważne jest życie modlitwy, zarówno osobistej jak i wspólnej – rodzinnej. Jan Paweł II określał wiarę, jako najskuteczniejszy środek zjednoczenia z Bogiem. Święta Rodzina wskazuje na wiarę, jako źródło mocy, bo jednoczyła ich z Bogiem i była źródłem bezpieczeństwa pośród niepewnych okoliczności życia. Te doświadczenia niepewności nie są obce żadnemu małżeństwu i rodzinie, a „szkoła” Maryi, Józefa i Jezusa wskazuje na to, że powiedzenie Bogu „tak”, stwarza nową jakość. Maryja po ufnym powiedzeniu Bogu „tak” wyśpiewała Magnificat. Jan Paweł II u progu swojego pontyfikatu wygłosił kluczowe zdanie: „Nie bójcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Powiedział to jako świadek, a więc ten, kto długo tą drogą podążał.
Świętość jest więc naturalną konsekwencją wiary, bo wiara to otwarcie się na Boga i Jego plan, realizowane przez przyjaźń z Chrystusem. Zatem naturalnym środowiskiem rodziny chrześcijańskiej jest przyjaźń z Jezusem i uczynienie Go Panem rodzinnych relacji. Warto jednak pamiętać, że jest to proces i droga ku pełni, a nie projekt, który ma pomóc osiągnąć doskonałość na ziemi. Pełnia objawi się dopiero po zmartwychwstaniu. Jednak już tutaj można doświadczać smaku prawdziwej miłości i świętości, która nigdy nie ustaje, bo jest dotykiem wieczności i tam się w pełni realizuje. Świętość jest możliwa, a skoro jest możliwa, grzechem byłoby nie otworzyć się na ten dar.
Stanisław Młynarski
[1] Po stworzeniu człowieka Bóg rzekł, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. Grecki przekład dodaje: bardzo dobre i piękne.
[2] Posiadanie rodziny i potomstwa było czymś oczywistym w Starym Testamencie i stanowiło podstawowe powołanie każdego człowieka – także kapłana. Dopiero Jezus wskazuje możliwość rezygnacji z posiadania rodziny, ale tylko w jednym wypadku: gdy jest to motywowane służbą Królestwa Bożemu. Innego powodu z rezygnacji z tego powołania nie znajdujemy w Ewangelii (por. Mt 19,10-12).
[3] To otwarcie się na Boży plan jest cechą świętych, św. Stanisław Kostka mawiał: „Do wyższych rzeczy jestem stworzony i pragnę dla nich żyć”.
[4] Orędzie papieża Franciszka na XXVIII Światowy Dzień Chorego 2020, nr 1, https://papiez.wiara.pl/doc/6073166.Przyjdzcie-do-Mnie-wszyscy-ktorzy-utrudzeni-i-obciazeni (dostęp z dnia: 16.12.2022).