Trzecia próba św. Franciszka dostania się na ziemie islamu zakończyła się sukcesem. Asyżanin dotarł przed oblicze samego sułtana i mógł z nim porozmawiać. Jak przebiegało to spotkanie? O czym rozmawiali? I jaki był rezultat Franciszkowej wyprawy? Przeczytajcie we fragmencie „Życiorysu większego świętego Franciszka” autorstwa Bonawentury z Bagnoregio.
Wziął więc z sobą brata socjusza, Illuminata z Rieti, człowieka inteligentnego i cnotliwego, a skoro tylko ruszył w drogę, zobaczył naprzeciw dwie owieczki. Uradowany tym mąż święty powiedział do socjusza: „Ufaj Panu (Syr 11,21), bracie, ponieważ spełnia się na nas słowo Ewangelii: Oto ja was posyłam jak owce między wilki” (Mt 10,16). Gdy uszli trochę dalej, zabiegli im drogę saraceńscy strażnicy, którzy jak wilki rzucające się na owce, bestialsko pojmali sługi Boże. Traktując ich z okrucieństwem i pogardą obrzucili ich obelgami, zbili i zakuli w kajdany. Przyprowadzili ich do sułtana, umęczonych i udręczonych za dopuszczeniem niebios i zgodnie z wolą Bożego męża. Kiedy zaś ów wódz pytał ich, przez kogo, po co i w jaki sposób zostali tu przysłani, a także w jaki sposób tutaj dotarli, sługa Chrystusa, Franciszek, odważnie odpowiedział, że został przysłany nie przez człowieka, ale przez najwyższego Boga, aby jemu i jego ludowi ukazać drogę zbawienia i głosić Ewangelię prawdy. Mówił sułtanowi o Trójcy Świętej, o jedynym Bogu i o Zbawicielu wszystkich, Jezusie Chrystusie, z tak wielką wewnętrzną pewnością, z tak wielką mocą ducha i z tak wielkim zapałem, że spełniły się na nim słowa Ewangelii: Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić (Łk 21,15).
Sułtan widząc w mężu Bożym żar i moc ducha, chętnie go słuchał i gorąco prosił, aby pozostał z nim dłużej. Sługa Chrystusowy, oświecony natchnieniem z góry, powiedział: „Jeśli zechcesz nawrócić się razem z twoim ludem do Chrystusa z miłości do Niego, bardzo chętnie pozostanę z wami. Jeśli natomiast wahasz się, czy dla wiary Chrystusowej porzucić prawo Mahometa, rozkaż rozpalić jak największy ogień, a ja z twoimi kapłanami wejdę w niego, abyś chociaż w ten sposób poznał, którą wiarę należy uznać, za pewniejszą i bardziej świętą”. Sułtan wówczas powiedział do niego: „Nie wierzę, żeby któryś z moich kapłanów zechciał wydać się na pastwę ognia celem obrony swojej wiary, albo poddać się jakimś innym mękom”. Zauważył bowiem, że jeden z jego kapłanów, człowiek sędziwy i uczciwy, usłyszawszy te słowa, zniknął im z oczu. Na to święty mąż tak się odezwał: „Jeżeli zechcesz mi obiecać w imieniu swoim i swego ludu, że przyjmiecie wiarę Chrystusową, gdy wyjdę z ognia nietknięty, pójdę sam w ogień. Gdybym zaś spalił się, przypiszcie to moim grzechom. W przypadku zaś, gdyby mnie zachowała moc Boża, uznajcie Chrystusa, moc i mądrość Bożą (1Kor 1,24), prawdziwego Boga i Pana, Zbawiciela wszystkich”. Sułtan odpowiedział, że nie ma odwagi przyjąć tej propozycji, ponieważ bał się buntu narodu. Ofiarował mu jednak wiele cennych darów. Mąż Boży wzgardził nimi wszystkimi jak błotem, ponieważ nie był chciwy rzeczy tego świata, ale pragnął zbawienia dusz. Sułtan widząc, jak doskonale święty mąż gardzi rzeczami tego świata, nie mógł wyjść z podziwu i nabrał wobec niego jeszcze większego szacunku. Chociaż jednak wiary chrześcijańskiej nie chciał przyjąć, lub może nie miał odwagi, to z całym oddaniem prosił Chrystusowego sługę o przyjęcie wspomnianych darów, aby je rozdał ubogim chrześcijanom, albo poświęcił na dobro kościołów w intencji jego zbawienia. Ten jednak, ponieważ unikał ciężaru pieniędzy i w duszy sułtana nie widział podstaw prawdziwej pobożności, w żaden sposób na to się nie zgodził.
Przekonawszy się więc, że nie uda mu się nawrócić tego ludu i że nie zaspokoi swych pragnień, pod wpływem Bożego objawienia powrócił na ziemie chrześcijan. Tak oto dzięki Bożej łaskawości i zasługom swych cnót święty mąż został cudownie i miłosiernie uratowany od śmierci, której pragnął ze wszystkich sił. W ten sposób zyskał zasługę męczeństwa przez pragnienie, a także został oszczędzony dla innego nadzwyczajnego przywileju. Stało się zaś tak dlatego, aby ów Boży ogień doskonalej płonął w jego sercu, a później, by jeszcze jaśniej ukazał się na jego ciele. O, zaiste, błogosławiony mąż, którego ciało, choć uniknęło zagłady od żelaza tyrana, to jednak nie zostało pozbawione podobieństwa do Baranka zabitego! (Ap 5,12). O, mówię, prawdziwie i w pełni błogosławiony jest ten, któremu „miecz prześladowcy nie odebrał” życia, „on jednak nie utracił palmy męczeństwa!”.
Bonawentura z Bagnoregio, Życiorys większy świętego Franciszka 9,8-9