Godzina 14:04. Dzwoni telefon. Odbieram i słyszę: „Pokój i dobro”. Bez problemu rozpoznaję głos znajomego franciszkanina. Nie znamy się długo, może kilka miesięcy, ale mieliśmy już okazję przeprowadzić kilka ciekawych rozmów. „Dzwonię dzisiaj do ciebie, żeby się zwrócić jak brat do siostry, jak Franciszek do Klary”. I dzieli się ze mną swoim dylematem: rozeznaje pewną ważną decyzję i aktualnie nie wie, jaką podjąć. Ale nie prosi mnie o radę. Prosi o modlitwę.
Zdarzenie z tego popołudnia natychmiast przenosi mnie myślą do średniowiecznego Asyżu. Przyszedł taki moment w życiu Franciszka, kiedy „ze szczególnym oddaniem starał się poznać, na jakiej drodze i w jaki sposób mógłby doskonalej służyć Bogu, zgodnie z Jego upodobaniem” – czy oddać się kaznodziejstwu, czy też intensywnemu życiu modlitwy w pustelni. „Sprawę tę polecił także świętej dziewicy Klarze, aby poszukiwała woli Pana, modląc się razem z siostrami” (1 B 12,2). I wola Pana się ukazała, i Franciszek ruszył w świat, by głoszonym słowem zdobyć go dla Chrystusa.
Przepełnia mnie wielka wdzięczność, gdy myślę o przyjaźni Franciszka i Klary. Oboje zafascynowani Chrystusem, całkowicie Jemu oddaniu, zakochani w Ewangelii. Dzielili te same ideały i pasję ubóstwa i wspólnie szukali właściwej dla siebie drogi
Znając życiorysy ich obojga, dużo łatwiej zobaczyć rolę, jaką odegrał Franciszek w życiu Klary. To pod wpływem jego kazań, a później rozmów z nim, porzuciła dom rodzinny i ostatecznie osiadła przy ubogim kościółku San Damiano. To on napisał dla niej i jej sióstr pierwszą regułę i to na jego ręce ona składała ślub posłuszeństwa. Towarzyszył jej, choć nie spotykali się często, głosił kazania, a nawet wysyłał do niej powołanych. I wreszcie przyrzekł „osobiście – i przez moich braci – otoczyć was [siostry], tak jak ich, serdeczną troską i szczególnym staraniem” (por. RKl 6,4).
Nie byłoby Klary bez Franciszka. A czy istnieje „Franciszek bez Klary”?
Kiedy pod wpływem głosu z krzyża odbudowywał zrujnowany kościółek św. Damiana, nie wiedział jeszcze, że będzie założycielem zakonu, nie szukał towarzyszy. Bracia pojawili się z czasem. Ale wcześniej jeszcze Bóg mu powiedział, że będzie miał siostry. „Chodźcie i pomóżcie mi w pracy przy klasztorze świętego Damiana, bo będą tu mieszkać panie, których sława i święte życie wielbić będzie naszego Ojca niebieskiego w całym Jego Kościele świętym” (TKl 9-14). Może dlatego zostały dane mu jako pierwsze („pierworodne”?), by zawsze pamiętał, że Kościół odbudowuje się przede wszystkim przez modlitwę?
Źródła podają kilka zdarzeń, kiedy Franciszek wysłał do Klary pewne osoby, aby się za nimi wstawiła do Boga. Tak było z bratem Stefanem, chorym na umyśle. Bracia nie wiedzieli już, w jaki sposób mu pomóc, więc Biedaczyna zwrócił się do swojej siostry – ufał jej – a ona modliła się i Stefan został całkowicie uzdrowiony, po czym wrócił do swojej wspólnoty pełen entuzjazmu.
Jest jeszcze jedno wydarzenie, może trochę zapomniane, kiedy to Franciszek z powodu opłakiwania Męki Pańskiej stracił wzrok na całe 50 dni. Działo się to dwa lata przed jego śmiercią. Co wtedy zrobił? Poszedł do San Damiano. Klara uplotła mu wówczas celkę z trzcin i z troską się nim opiekowała. Był też przy nim brat Pacyfik (2 Zw 100). Zastanawiające jest, dlaczego Franciszek wybrał akurat to miejsce. Zapewne znał nie tylko tą kojącą i zaciszną przestrzeń, ale i kobiece serce Klary, czułe i troskliwe. On potrzebował wtedy doświadczenia bycia zaopiekowanym i wiedział, gdzie go szukać. Czysta przyjaźń, ale i uwzględniająca jej kobiece i męskie aspekty.
W tym roku świętujemy 800-lecie otrzymania stygmatów przez Franciszka. Naznaczony fizycznie znamionami męki miał szczególny udział w krzyżu Chrystusa. A co ma z tym wspólnego Klara? Z zeznań Procesu Kanonizacyjnego wiemy, że chorowała przez około 30 lat aż do dnia śmierci. Nie wiemy dokładnie na co, ale wiemy, że większość tego czasu spędziła w łóżku. Miewała lepsze dni, kiedy to mogła z pomocą sióstr podnieść się i zająć ręcznymi robótkami. Jeśli dobrze policzymy, zauważymy, że jej droga krzyżowa zbiegła się z drogą krzyżową Franciszka: mniej więcej w tym samym czasie, kiedy on przeżył swoją Alwernię, ona zmagała się z ogromną słabością swego ciała. Bóg także w krzyżu ich połączył.
„I jak jest prawdą, że Klara jest «odbiciem» Franciszka i w «nim widziała siebie, jakby w zwierciadle», tak nie ulega wątpliwości, że w jedności tego samego Ducha blask czystości i ubóstwa Klary opromienił oblicze Biedaczyny, tak jak i pamięć o niej i pewność jej modlitwy dodawały mu otuchy w chwilach trudnych i w czasach próby. Dla tej racji Klara jest nieodłącznie związana z Franciszkiem, a ewangeliczne orędzie obojga wzajemnie się uzupełnia” – tak mówił do klarysek w Asyżu 10.01.1993 roku Jan Paweł II.
Obchodząc w rodzinie franciszkańskiej uroczystość św. Klary, może warto z tej okazji po prostu… do niej przyjść, tak jak przychodził do niej Franciszek. Jak brat do siostry. On wiedział, że dzięki temu, iż ona pozwoliła się przemienić łasce Ducha Świętego, spotkanie z nią będzie dla niego owocne. Bogate w światło Boże, radość, pociechę i obecność samego Jezusa między nimi. Siostra czeka na Ciebie.