Wyszukiwarka
Wyniki wyszukiwania:
franciszkanizm | Postępująca choroba | źródła

Postępująca choroba | źródła

Franciszek przed śmiercią bardzo cierpiał. Towarzyszyła mu choroba oczu, obrzęki, bolał go żołądek i wątroba. Ale swoje cierpienie znosił dobrze – tłumaczył braciom, że należy z pokorą przyjmować to, co zsyła Pan.

W szóstym miesiącu przed dniem swojej śmierci, kiedy był w Sienie celem leczenia choroby oczu, ciężko zapadł na całym ciele, a na skutek przewlekłej choroby żołądka i niedomogi wątroby, tak bardzo wymiotował krwią, że zdawał się bliski śmierci. Brat Eliasz, dowiedziawszy się o tym, czym prędzej z daleka przybył do niego. Na jego przybycie święty ojciec poczuł się lepiej, tak, że opuścił ową krainę i razem z nim udał się do Celle w Kortonie. Po przybyciu tam i zatrzymaniu się przez pewien czas, brzuch mu napuchł, golenie nabrzmiały, stopy obrzękły, a nieżyt żołądka powiększał się coraz bardziej, tak że już prawie żadnego pokarmu nie mógł przyjąć.

Poprosił zatem brata Eliasza, aby kazał przenieść go do Asyżu. Dobry syn uczynił to, czego żądał dobrotliwy Ojciec i przygotowawszy wszystko, przeprowadził go do żądanego miejsca. Miasto ucieszyło się z przybycia błogosławionego Ojca, a usta całego ludu chwaliły Boga, cała bowiem rzesza ludu spodziewała się, że święty Boży wnet umrze, a to właśnie było przedmiotem wielkiego radosnego podniecenia.

 

Za zrządzeniem Bożym stało się, że jego święta dusza uwolniona z ciała miała przejść do Królestwa niebieskiego stąd, gdzie za życia po raz pierwszy otrzymała poznanie spraw Boskich i wlanie zbawiennego namaszczenia. Chociaż bowiem wiedział, że po wszystkiej ziemi założone zostało Królestwo niebieskie i wierzył, że w każdym miejscu Bóg udziela łaski swoim wybranym, to jednak doświadczył, że miejsce kościoła świętej Maryi w Porcjunkuli napełnione jest łaską bardziej obfitą i nawiedzane przez duchy z wysoka. Przeto często mówił: „Baczcie, synowie, byście kiedyś nie opuścili tego miejsca. Jeśliby was wyrzucono na zewnątrz z jednej strony, wchodźcie z powrotem z drugiej, bo miejsce to jest naprawdę święte i mieszkanie Boga. Tutaj, gdy byliśmy nieliczni, Najwyższy pomnożył nas w liczbę; tutaj zapalił naszą wolę ogniem swej miłości; tutaj każdy, kto będzie się modlił pobożnym sercem, otrzyma to, o co by prosił, a ten, kto zgrzeszy, srożej będzie karany. Dlatego, wszyscy synowie, uważajcie to miejsce mieszkania Boga za godne czci i tutaj z całego serca uwielbiajcie Pana i dziękujcie Mu”.

Tymczasem z postępem choroby zupełnie osłabł na ciele, i pozbawiony wszystkich sił, w żaden sposób nie mógł się poruszać. A gdy pewien brat zapytał go, co wolałby znosić, czy tę przewlekłą chorobę, czy raczej ponieść jakiekolwiek ciężkie męczeństwo od kata, odpowiedział: „Zawsze to było i jest mi droższe, to słodsze i łatwiejsze do przyjęcia, co Panu naszemu bardziej się podoba we mnie i ze mną zrobić, żeby zawsze się zgadzać z Jego jedynie wolą i we wszystkim być Ma posłusznym. Ale znieść tę chorobę, choćby przez trzy dni, wydaje mi się uciążliwsze niż jakiekolwiek męczeństwo. Nie mówię tego ze względu na zapłatę, ale jedynie ze względu na ciężar męki”.

Oto wielki męczennik, który z uśmiechem znosił to, na co wszystkim było bardzo przykro i ciężko patrzeć! Na całym ciele ogromnie cierpiał, a utraciwszy stopniowo naturalną ciepłotę, codziennie zbliżał się do kresu. Lekarze byli zdumieni, bracia dziwili się, w jaki sposób duch mógł jeszcze żyć w ciele tak obumarłym, skoro po wyniszczeniu ciała jedynie skóra przylegała do kości.

 

Tomasz z Celano, Życiorys pierwszy świętego Franciszka 105-107

podziel się:
Katarzyna Gorgoń