Powinniśmy uczyć się od Maryi postawy słuchania, przyjmowania i zachowywania w pamięci i w sercu słowa Bożego. Nawet jeśli go nie rozumiemy, słowo Boże działa w nas i kształtuje nasze myślenie, nasze wartościowanie, nasz styl życia i działania – pisze o. Piotr Gryziec w komentarzu na Niedzielę Świętej Rodziny.
Ewangelia na niedzielę Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa (Łk 2, 41-52)
Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jeruzalem, szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz on im odpowiedział: «Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.
Zgodnie z przepisami Tory każdy Żyd po ukończeniu 13. roku życia miał obowiązek stawienia się w świątyni jerozolimskiej trzy razy w roku: na Święto Paschy, Święto Tygodni (Szawuot) oraz Święto Namiotów (Sukkot). W czasach Jezusa na Święto Paschy tłumy Żydów przybywały nie tylko z Judei, ale także z Galilei, a nawet z diaspory. Mężom towarzyszyły często żony i dzieci. Podczas Paschy centralnym wydarzeniem była uczta spożywana w rodzinnym gronie. Nic dziwnego, że w tym czasie spotykamy w Jerozolimie także Świętą Rodzinę.
Jezus podczas pielgrzymki do Świętego Miasta ma 12 lat, a zatem nie jest jeszcze zobowiązany do przestrzegania przepisów Prawa. Jednak liczba dwanaście w Biblii odgrywa bardzo ważną rolę. Naród wybrany Starego Przymierza tworzyło dwanaście plemion, wywodzących się od dwunastu synów Jakuba, czyli Izraela. W Nowym Przymierzu zastępuje ich dwunastu Apostołów. Niebieskie Jeruzalem będzie miało dwanaście bram, a jego fundamenty dwanaście warstw z kamieni szlachetnych. Dla Izraelity liczba dwanaście była istotna także z tego względu, że dzień – według ówczesnej rachuby – liczył dwanaście godzin, a rok dwanaście miesięcy, a zatem dwunastka symbolizowała pewną całość, pełnię. Stąd wydaje się, że liczba lat małego Jezusa także jest nieprzypadkowa. Możemy powiedzieć, że w tym właśnie momencie Jezus po raz pierwszy objawia swoją tożsamość Syna Ojca niebieskiego.
Fakt, że Rodzice Jezusa (w sensie prawnym) odnaleźli swojego Syna dopiero po trzech dniach poszukiwań, też nie jest bez znaczenia. Trzeci dzień kojarzy się nam w sposób dość oczywisty z dniem zmartwychwstania Jezusa, który zresztą On sam trzykrotnie zapowiadał (Łk 9,22; Mt 17,23; Łk18,33). Uczniowie oraz kobiety, które towarzyszyły Jezusowi w czasie Jego nauczania, w trzecim dniu po śmierci szukali Jego ciała, aż spotkali Go żywego. Tak, jak przez swoje zmartwychwstanie Jezus objawi swoją boską moc, tak odnaleziony w świątyni objawia swoją nadzwyczajną boską mądrość.
Wersety 48 i 49 przedstawiają pewnego rodzaju nieporozumienie: Maryja czyni Synowi wyrzuty: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. On zaś odpowiada: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być (dosłownie: „konieczne jest, abym był”) w tym, co jest mojego Ojca?”. W tym dialogu Jezusa z Matką dwukrotnie występuje słowo „ojciec”, tylko że w pierwszym przypadku odnosi się ono do Józefa – ojca w znaczeniu prawnym, natomiast w drugim do Ojca niebieskiego. W ten sposób Jezus chce wyrazić dwie rzeczy: po pierwsze, kto jest Jego rzeczywistym Ojcem, a także że Jego misją jest wypełniać wolę tego właśnie Ojca.
Wreszcie ostatnia myśl z Ewangelii: „Matka Jego przechowywała wszystkie te sprawy w swoim sercu”. Co to są „wszystkie te sprawy”? To wyrażenie moglibyśmy przetłumaczyć także jako „wszystkie te słowa”. Grecki rzeczownik rhema oznacza słowo, ale takie słowo, które, kiedy zostanie wypowiedziane, pozostawia trwałe skutki w otaczającej rzeczywistości. Tak więc rhemata to są zarówno słowa, jak i ich skutki. Maryja przechowywała w swoim sercu (czyli inaczej w pamięci) to wszystko, co słyszała i widziała, a co dotyczyło osoby Jej Syna, co było wyrazem Jego tożsamości.