Jak już pisaliśmy, nasza prowincja przeżywa właśnie kapitułę prowincjalną. Kapituła to organ władzy w zakonach i zgromadzeniach zakonnych – zjazd przełożonych zakonnych i wybranych delegatów z danej prowincji albo z całego zakonu. Takie zjazdy postanowił zwoływać św. Franciszek już na początku istnienia zakonu franciszkańskiego. Na miejsce spotkań wybrał Porcjunkulę. Po co? I o czym na nich rozprawiano? Zapraszamy do lektury opowieści z „Relacji Trzech Towarzyszy”.
Błogosławiony Franciszek po otrzymaniu od wspomnianego opata kościoła Matki Bożej, o którym wspominaliśmy, zarządził, że będzie się tu zbierać kapituła dwa razy do roku, na Zielone Świątki i w uroczystość św. Michała.
Na święto Zesłania Ducha Świętego wszyscy bracia gromadzili się u Matki Bożej. Radzili nad tym, w jaki sposób mogą lepiej zachować Regułę, a także wyznaczali braci, którzy mieli udać się w inne okolice z kazaniami do ludu. Innych braci umieszczali w ich prowincjach. Święty Franciszek natomiast kierował do nich napomnienia, nagany i polecenia, które, jak mu się wydawało, były zgodne z zamiarami Pana. Wszystko zaś, co polecał im słowami, z całego serca i z wielką troskliwością ukazywał w czynach.
Czcił kapłanów i prałatów Świętego Kościoła, szanował panów, szlachtę i bogatych; żywił również głęboką miłość dla ubogich, współczuł całym swym wnętrzem ich ciężarowi i okazywał się sługą wszystkich. Chociaż był wyższy od wszystkich braci, to jednak wyznaczył jednego z tych, którzy z nim mieszkali na swego gwardiana i pana, któremu, aby oddalić od siebie wszelką okazję pychy, był posłuszny pokornie i pobożnie. Pochylał swoją głowę aż do samej ziemi przed wszystkimi ludźmi, gdyż chciał zasłużyć, by kiedyś być wyniesionym pomiędzy świętych i wybranych Boga. Troskliwie napominał braci, aby wiernie zachowywali świętą Ewangelię, którą przyrzekli wypełniać, a zwłaszcza, aby byli pełni czci i pobożności w odmawianiu Boskiego oficjum i wobec przepisów Kościoła, słuchając pobożnie Mszy świętej i adorując jak najpobożniej Ciało Pańskie. Chciał także, aby bracia otaczali szczególnym szacunkiem kapłanów, którzy sprawowali czcigodne i największe tajemnice. Posuwał się aż do tego, że chciał, aby gdziekolwiek ich spotkają, skłaniali głowę i całowali ich ręce. A jeżeli spotkaliby ich jadących konno, chciał, aby nie tylko całowali ich ręce, lecz także kopyta koni, na których jechali ze względu na szacunek wobec ich władzy.
Napominał także, aby bracia nikogo nie sądzili, ani nie gardzili tymi, którzy wygodnie żyją oraz ubierają się wyszukanie i bogato. Bóg bowiem jest naszym i ich Panem, który mogącym powołać ich, a powołanych usprawiedliwić. Mówił także, aby bracia szanowali ich jak braci i swoich panów, ponieważ są braćmi jako stworzeni przez tego Samego Stwórcę, panami zaś o tyle o ile pomagają dobrym do czynienia pokuty, udzielając im tego, co jest konieczne do życia doczesnego. Dodawał również i to mówiąc: „Taki powinien być sposób życia braci wśród ludzi, aby ktokolwiek słysząc ich lub widząc, wielbił Ojca Niebieskiego i wysławiał Go pobożnie”.
Pragnął także bardzo, aby zarówno on jak i jego bracia obfitowali w takie dzieła, za które chwalono by Pana i mówił: „Jak głosicie pokój ustami, tak, a nawet jeszcze bardziej miejcie go w sercach waszych. Niech nikt z waszego powodu nie będzie pobudzany do gniewu, albo zgorszony lecz wszyscy przez waszą łagodność niech będą doprowadzeni do pokoju, życzliwości i zgody. Do tego bowiem zostaliśmy powołani, abyśmy troszczyli się o poranionych, umacniali załamanych, błądzących przywoływali na właściwą drogę. Wydaje się nam, że wielu jest członków diabła, którzy będą jeszcze uczniami Chrystusa”.
Pobożny ojciec ganił ponadto swoich braci zbyt surowych dla siebie samych, wyniszczających się zbytnio czuwaniami, postami i umartwieniami cielesnymi. Niektórzy bowiem tak bardzo zadręczali siebie, aby poskromić w sobie wszystkie pożądliwości ciała, że wydawało się, iż żywią nienawiść do samych siebie. Mąż Boży powstrzymywał ich od tego przez łagodne upomnienia, delikatnie karcił w imię rozsądku, jeśli można tak powiedzieć, opatrywał ich rany swymi zbawiennymi poleceniami. Spośród braci, którzy przybyli na kapitułę, żaden nie ośmielał się mówić o rzeczach tego świata, lecz rozmawiali o życiu świętych ojców oraz o tym, w jaki sposób mogą lepiej i doskonalej otrzymywać łaski Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Jeśli niektórzy z nich mieli jakąś pokusę lub udrękę, to słuchając błogosławionego Franciszka mówiącego z taką słodyczą i zapałem oraz widząc jego pokutę, czuli się jakby cudem uwolnieni od pokus i doświadczeń. Współczując bowiem, mówił do nich nie jak sędzia, lecz jak miłosierny ojciec do synów i dobry lekarz do chorych, umiejąc cierpieć z cierpiącymi i smucić się z udręczonymi. Jednak karcił we właściwy sposób wszystkich winnych, a upartych i zbuntowanych poskramiał stosownymi karami.
Po skończonej kapitule błogosławił wszystkich braci i każdego przeznaczał do właściwej prowincji. Jeśli którykolwiek z nich miał ducha Bożego i dość zdolności by głosić kazania, obojętnie czy był to kleryk czy laik, dawał mu pozwolenie na głoszenie słowa Bożego. Kiedy otrzymali jego błogosławieństwo, szli przez świat z wielką radością ducha, jak pielgrzymi i przybysze, nic na drogę nie biorąc, prócz książek, z których mogli odmawiać swoje godziny z Oficjum Boskiego. Za każdym razem, gdy spotykali księdza bogatego lub biednego, dobrego lub złego, pochylając się pokornie, oddawali mu uszanowanie. Gdy zaś nadchodziła godzina spoczynku, chętniej udawali się do księży niż do świeckich.
Kiedy jednak nie mogli zatrzymać się u księży, szukali ludzi bardziej pobożnych i bojących się Boga, u których mogli godziwiej zamieszkać. Tak było do czasu, aż Pan natchnął kilku pobożnych ludzi myślą zbudowania dla braci hospicjów w każdym mieście i osadzie, do której mieli się udać. Później wznoszono tam dla nich domy. Pan udzielił im słów i natchnień, które odpowiadały potrzebom chwili, a ich przekonywające argumenty, zapadając głęboko w serce zdobywały ludzi młodych i starych, którzy opuszczali ojca i matkę, a także wszystko, co posiadali i naśladowali braci idąc za nimi i przyjmując habit ich zakonu. Rzeczywiście, wówczas miecz rozłączenia został zesłany na ziemię, ponieważ ludzie młodzi wstępowali do zakonu, zostawiając swych rodziców pogrążonych w brudach grzechów. Tych, których przyjęli do zakonu, przyprowadzali do błogosławionego Franciszka, z rąk którego pokornie i pobożnie mieli otrzymać habit zakonny.
Nie tylko mężczyźni wstępowali do zakonu, lecz także liczne dziewice i wdowy, pouczone kazaniami braci, zakładały według ich wskazówek konwenty w miastach i osiedlach, i zamykały się w nich, by czynić pokutę. Jednego z braci wybierano na ich wizytatora i opiekuna. Podobnie mężczyźni żonaci i kobiety zamężne, nie mogąc zerwać związku małżeńskiego, oddawali się w swoich własnych domach większej pokucie postępując według zbawiennych wskazówek braci. W ten sposób, dzięki błogosławionemu Franciszkowi, doskonałemu czcicielowi Trójcy Świętej, Kościół Boży odnawia się przez trzy zakony, jak to zapowiadało wcześniej odnowienie trzech kościołów. Każdy z tych zakonów został w swoim czasie zatwierdzony przez papieża.