jesteś na stronie franciszkanie.pl

franciszkanizm | Papież Franciszek o św. Franciszku – 800. rocznica stygmatów

Papież Franciszek o św. Franciszku – 800. rocznica stygmatów

Było późne lato 1224 roku. Franciszek od połowy sierpnia przebywał na górze La Verna. Znajdowała się tam pustelnia, w której odbywał post ku czci Michała Archanioła. W okolicach Święta Podwyższenia Krzyża przeżył mistyczne spotkanie z serafinem, które pozostawiło na jego ciele stygmaty – trwałe ślady ran Zbawiciela. Stał się w ten sposób pierwszym w historii uznanym przez Kościół stygmatykiem. Dziś świętujemy 800. rocznicę tych niezwykłych wydarzeń.

Jeśli czytasz ten tekst, to pomóż także powodzianom wpłacając choćby najmniejszą sumę pieniędzy na zbiórkę prowadzoną przez Caritas Polska.

Do tego doniosłego momentu z życia Biedaczyny odniósł się papież Franciszek. Poniżej prezentujemy napisaną przez niego przedmowę do książki o. prof. Zdzisława J. Kijasa. Jeśli chcecie poznać głębię znaczenia tego, co wydarzyło się między św. Franciszkiem a Bogiem na górze La Verna, to zajrzyjcie na stronę wydawnictwa Bratni Zew i zaopatrzcie się w książkę “Stygmaty św. Franciszka i odrodzenie człowieka” autorstwa naszego współbrata.

“Od głosu dochodzącego z krucyfiksu w ruinach kościółka San Damiano Franciszek z Asyżu rozpoczyna swoją podróż, drogę pełną pytań, niepokojów, spotkań. Dwa lata przed śmiercią zatrzymuje się na górze Alwerni, gdzie doświadcza szczególnego mistycznego zjednoczenia z Chrystusem ukrzyżowanym. Jezus na szczycie bólu dochodzi do zwieńczenia miłości, a teraz ubogiemu i pokornemu Franciszkowi czyni dar ze znaków prawdziwej chwały: obdarowanie z miłości jako doskonałe zjednoczenie z wolą Boga i jako perspektywa relacji z innymi. Nie jest to światowa chwała, którą osiąga Franciszek, ale prawdziwa chwała bez poklasku i uznania, chwała miłości, która daje życie światu, odnawia od środka ludzką historię, naznaczoną nienawiścią, zemstą, przeciwnościami, odłamami. 

 

W swojej życiowej podróży doświadcza spełnienia się prośby skierowanej do Boga przez Dawida: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!” (Ps 51,12). Krok po kroku Franciszek staje się człowiekiem nie z połatanym sercem, ale człowiekiem z sercem nowym. Liturgia wielkanocna wyraża to doświadczenie w pięknej modlitwie: „Boże, Ty w przedziwny sposób stworzyłeś człowieka i w jeszcze cudowniejszy sposób go odkupiłeś” (Wigilia Paschalna, modlitwa po pierwszym czytaniu). 

 

Autor niniejszej książki odczytuje w oryginalny sposób doświadczenie stygmatów jako widzialny znak człowieka odnowionego. Miłosierdzie czyni nowym i pozostawia znaki miłości: rany zmartwychwstałego Pana są blizną, a nie ropiejącą skazą. Rany, które otrzymuje Franciszek, wyrażają komunię i uczestnictwo w życiu Chrystusa. Odtąd również jego ciało ukazuje ikonę Ukrzyżowanego. 

 

Średniowieczni artyści zwykli przedstawiać ciało Ukrzyżowanego spowite światłem, bo jest to historia bólu i chwały. Cały dramat ludzkiego życia jest zawarty we Wcieleniu. Nawet dzisiaj często zatrzymujemy się tylko na Wielkim Piątku, na ciemności bólu i śmierci.

 

Nie zawsze jesteśmy w stanie pokazać dzisiejszej ludzkości, cierpiącej i dręczonej przez tak liczne dramaty, jasne znaki zmartwychwstania. Franciszek staje się znakiem wielkanocnego światła. Posłańcy światła, artyści nadziei w ciemnościach życia bez perspektyw. Uczniowie w misji Zmartwychwstałego Ukrzyżowanego. Właśnie Franciszek uczy nas zamieszkiwać historię, niosąc znaki nadziei. Papież Jan XXIII mówił o prorokach zagłady. Te postacie zawsze istnieją, sieją nieufność, truciznę, ranią słowami, sposobami komunikacji, budząc wątpliwości, wywołując niepokoje i lęki. Są kustoszami ruin, a nigdy artystami przyszłości i nadziei. 

 

Na Alwerni Franciszek jakby nurkuje w morze Bożego miłosierdzia. Wyłania się z niego człowiek nowy, który pokazuje wszystkim znaki nowej relacji z Bogiem poprzez miłość ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa. Święty Leon Wielki przypomina chrześcijanom, że „ciało ochrzczonego staje się ciałem Ukrzyżowanego” (Mowy, 63). Również Franciszek wchodzi w to zanurzenie, w to nowe spotkanie z Chrystusem, który daje mu widzialne znaki jego nowego życia, daje mu widzialne znaki jego nowej tożsamości. Odkupiony, ukochany, aby nieść miłosierdzie. 

 

W miarę upływu lat, zbliżając się coraz bardziej do Boga, doświadcza przemiany, uzdrowienia. Dotknięty miłością pragnie dla Jego miłości czynić wszystko, co w jego mocy, ale przede wszystkim w kolejnych latach wyczekiwać słodkiego uścisku na wieczność. To nie jest ból dla bólu, to nie jest duchowość cierpiętnicza, tu chodzi raczej o przeżycie – w doświadczeniu bólu – dotknięcia przez współczucie Boga, które prowadzi nas ku radości, szczęściu. 

 

Franciszek chodził, dużo chodził w swoim życiu. Chodził w towarzystwie przyjaciół w poszukiwaniu sukcesu, szukał przyjemności. Jak wielu młodych ludzi z zamożnych rodzin miał te same pragnienia: prestiżu, sukcesu, pieniędzy, znalezienia krótkotrwałych przyjemności, blichtru, sławy. A potem wiele razy na tych drogach znajduje się sam, bez radości, czuje gorycz serca. Chce iść wyżej i spada, spada z konia zamożnego młodzieńca. Lubię myśleć o Franciszku szukającym słodyczy. Najpierw szuka jej w sposób światowy, a później powoli Bóg daje mu doświadczać innych słodyczy, innych radości.

 

Poszukiwanie przyjemności nie jest czymś złym, pod warunkiem że nie jest egoizmem, zamknięciem, światowością, która propaguje logikę własnego „ja” i obojętności na innych. To jest przyjemność światowa. Światowość ta zostawia pustkę, męczy cię, później niczego już nie chcesz, jesteś pusty… Franciszek wyrusza na górę Alwernię na chwilę odosobnienia, aby czynić pokutę i słuchać głosu Boga. Na górze Alwerni pośród dźwięków i melodii natury odczuwa przyjemność nowej muzyki. Spotyka Chrystusa, który w tajemnicy bólu daje mu smakować słodyczy miłości.

 

Wędrował po placach, osadach i wielu miastach, słyszał inną muzykę, zasmakował przyjemności poezji, która śpiewała o ludzkich miłościach. Tu odnalazł pieśń miłości najwyższego, wszechmocnego i dobrego Pana. W tym miejscu pełnym znaków i symboli Stwórca stworzenia i pokorny Franciszek – jako jedno z tych stworzeń – celebrują wesele miłości. Alwernia jest górą Miłości, mistycznych zaślubin. Ten czas duchowego odosobnienia w miejscu, które Dante Alighieri nazwałby „surowym kamieniem”, prowadzi do doświadczenia intensywnej miłości, która ze światła Zmartwychwstałego odciska we Franciszku znaki nadziei. Tradycja mówi nam, że pasterze w momencie wydarzenia stygmatów widzieli górę tak jasną, że myśleli, iż płonie. Ten obraz przypomina nam szopkę, która dotyka serc pasterzy silnym wylewem światła. Franciszek mistycznie wkracza w tajemnicę miłości Chrystusa, jest zanurzony jakby w świetle i ogniu. Naznaczony ranami Chrystusa i teraz prawie ślepy śpiewa o pięknie nowego stworzenia jako darze zmartwychwstałego Chrystusa. 

 

Święty Bonawentura w Życiorysie większym podkreśla, że Pan pozostawił w sercu Franciszka „cudowny zapał”. Ukrzyżowany jest ludzkim Obliczem, poprzez które ludzkość kontempluje nieskończoną miłość Boga. Znaki Ukrzyżowanego dane Franciszkowi przekazują mu ogień miłości Boga. Naznaczony stygmatami staje się jak zwierciadło, w którym ci, którzy go spotykają po doświadczeniu Alwerni, widzą znaki „sakramentu” miłości, w który został wciągnięty przez Chrystusa. W tych znakach można zobaczyć, jak to, co ludzkie, zostało na zawsze związane z tym, co boskie. Franciszek przeżywa experimentum de Verbo, którego – jak mówi św. Bernard z Clairvaux – nawet najbardziej uczeni nie dostępują. Franciszek w swoim ciele ukazuje łaskę jego postępującej przemiany uczuć. Na duchowej ścieżce Franciszek odradza się jako człowiek nowy w patrzeniu, w widzeniu, w myśleniu, w dotykaniu rzeczywistości, która go otacza. Franciszek – mały, pokorny i ubogi – ukazuje naukę krzyża, stając się liber scriptus inter et foris (Hugon od św. Wiktora), czyli księgą zapisaną wewnątrz i na zewnątrz.

 

Franciszek staje się mądrym uczniem w szkole księgi Ukrzyżowanego: „Największą księgą jest Syn wcielony, bo tak, jak przez pisanie słowo zjednoczy się z pergaminem, tak przez przyjęcie człowieczeństwa Słowo Ojca zjednoczyło się z ciałem” (św. Bernard z Clairvaux). Znaki, które będzie nosił na swoim śmiertelnym ciele, są ukazaniem centralnej tajemnicy objawienia: miłości Boga dla ludzkości. Stąd rodzi się człowiek pojednany z Bogiem, z samym sobą i ze stworzeniem, które wyśpiewuje słodką symfonię miłości, która obejmuje cały świat. Wszyscy są braćmi, wszyscy są, ze wszystkimi czuje się związany więzią miłości. 

Z zażyłości z Chrystusem Franciszek przekazuje pobożność, czułość, współczucie. Ten znak pasji odciśnięty w ranach stygmatów nadaje Franciszkowi charakteru współczucia. Jak wyjaśnia autor tej książki, Franciszek wzrasta w mądrości Bożej. Mądrość krzyża nie jest abstrakcyjną ideą, zimną jak gwóźdź, ale staje się pocieszeniem, przyjęciem, bliskością. Intymność, której doświadcza Franciszek, staje się bliskością, przede wszystkim wobec ubogich, ostatnich. A potem sam wybiera drogę ostatniego miejsca, z którego służy braciom w ciszy i pokorze. Żyje w ten sposób błogosławieństwem kogoś, kto oczekuje na objęcie Trójcy Świętej. 

 

Franciszek wstępuje na górę Alwernię z sercem pełnym bólu, smutku, może nawet z jakimś poczuciem porażki w odniesieniu do duchowego projektu reformy. Jego serce nawiedza serce Zmartwychwstałego, który nosi znak odkupionego cierpienia. Paweł do chrześcijan w Koryncie tak opisał swoje doświadczenie: „Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy” (2Kor 1,5). Co dzieje się z tą pociechą? Po tym doświadczeniu Franciszek uczy się czytać ból, rany, za pomocą nowego alfabetu: alfabetu języka miłości. Nie dyskutuje, ale wyraża się poprzez pieśń miłości znaną jako Pochwała Stworzeń. Z ciemności bólu rodzi się pieśń światła miłości dla wszystkich stworzeń. Słońce miłości Boga dotknęło jego serca, rozgrzało je i w ten sposób przekazuje innym to ciepło. Zimno zła dręczyło go, ciepło miłości go pocieszyło. Śpiewać sercem, które przekazuje ciepło miłości. To jest misja, którą pozostawia nam Franciszek naznaczony stygmatami.

 

Wszyscy możemy pocieszać pieśnią miłości, przekazując innym bliskość, która przynosi nadzieję. Wyobrażam sobie, że w rodzinie rodzice, dziadkowie, dzieci mogą zarażać tym ciepłem, które leczy ból negatywnych doświadczeń. W wielu środowiskach, gdzie jest cierpiące ciało, tak wielu odrzuconych z ranami czeka na uleczenie ciepłem pociechy. Wszyscy jesteśmy powołani do bycia uczniami wyzwalającej słodyczy, którą Pascha Chrystusa wycisnęła w naszych sercach.”

podziel się:
Redakcja