Nie jest nam łatwo utożsamiać się z naszym ciałem. Patrząc w lustro, jesteśmy rozczarowani. Chcielibyśmy coś poprawić. Boimy się na myśl o tym, co pomyślą inni, patrząc na nas z zewnątrz. W dodatku ciało kojarzy nam się z grzechami, które przynoszą nam najwięcej wstydu. Może uważamy, że ciało było „przykrą koniecznością” nawet dla Chrystusa, na którą się zgodził, żeby wyrwać nas z żenującej sytuacji, w której się znaleźliśmy. Nic bardziej mylnego.
Chrystus przyjąłby ciało, nawet gdyby nie wydarzył się grzech – twierdził Jan Duns Szkot, nasz błogosławiony brat, który żył na przełomie XIII i XIV w. – ponieważ życie w ciele Syna Bożego było nieodzownym elementem boskiego pomysłu na miłość, zanim powstał świat i zanim ludzie zdążyli zgrzeszyć.
„Bóg jest miłością” pisze św. Jan Apostoł. Dzięki Chrystusowi i temu, co powiedział nam o Bogu, wiemy, że ta miłość to relacje trzech osób. Ojciec kocha Syna i daje siebie Synowi. Syn kocha Ojca, więc Go przyjmuje i również daje Mu siebie. Darem Ojca dla Syna i darem Syna dla Ojca jest Duch Święty, czyli trzecia osoba, która jest miłością samą w sobie. Ta miłość Ojca i Syna i Ducha Świętego jest całkowita i pełna. Nikogo i niczego więcej nie potrzebuje. To, że „nie potrzebuje”, nie oznacza jednak, że nie chce lub nie może. I tak Bóg stwarza świat, a w tym świecie ludzi, bo chce, żeby i oni doświadczali miłości, którą jest On sam i żeby cieszyli się życiem.
Człowiek – choć najdoskonalsze ze wszystkich stworzeń – jest jednak nieporównywalnie mniejszy od Boga, a przez to niezdolny do pełnego przyjęcia i odwzajemnienia ogromu Jego miłości. Bóg jednak chce odsłonić przed człowiekiem całego siebie. Stąd Jego odwieczny plan, by Syn Boży stał się człowiekiem i jako Bóg-Człowiek przyjął i odwzajemnił miłość Ojca, otwierając tym samym możliwość życia w pełnej miłości przed ludźmi.
Można powiedzieć, że w ten sposób Bóg przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie chciał wypowiedzieć ostatnie słowo w dziele stworzenia i przebóstwić człowieka, czyli uczynić go uczestnikiem swojej natury i w pełni włączyć w swoje życie. Tak więc w zamyśle Boga fakt przyjęcia ciała przez Chrystusa nie był powiązany po pierwsze z grzechem – choć za nic nie wolno nie doceniać dokonanego przez Chrystusa odkupienia ciała – ale z pragnieniem, by człowiek dzięki Chrystusowi był zdolny do przeżycia pełni miłości do tej pory dostępnej tylko Bogu.
Wszystko to każe nam mocno przemyśleć nasze odniesienie do ciała. Jako chrześcijanie trochę przywykliśmy do nieco negatywnego spojrzenia na naszą cielesność. Jeżeli jednak ciało człowieka było od zawsze chciane przez Boga, by w nim mógł objawić się Boży Syn, to znaczenie ciała i jego wartość najprawdopodobniej przekracza naszą wyobraźnię.
Dużo na temat ludzkiego ciała i tajemnic w nie wpisanych powiedział Jan Paweł II, za którego pontyfikatu miała miejsce beatyfikacja Jana Dunsa Szkota.
Zainteresowanie ludzkim ciałem towarzyszyło Karolowi Wojtyle praktycznie od samego początku jego posługi jako młodego kapłana. Praca z narzeczonymi i małżonkami, świadomość problemów, z którymi się zmagają, a także dróg, po których Bóg niezmiennie chce prowadzić człowieka, w pewnym momencie poprowadziły go do publikacji książki „Miłość i odpowiedzialność”. Jego refleksja na ten temat jednak nie ustała. Jeszcze przed wyborem na urząd papieża rozpoczął pracę nad swoim najdojrzalszym dziełem na temat ludzkiej cielesności. Ujrzało ono światło dzienne, gdy już jako Jan Paweł II prezentował je przez kilka pierwszych lat swojego pontyfikatu w czasie katechez środowych.
„Teologia ciała”, bo takimi słowami papież podsumował swoje rozważania, to dzieło, dzięki któremu możemy jeszcze lepiej zrozumieć tajemnice wpisane przez Boga w ludzkie ciało. Choć w tym przypadku, nie będziemy zastanawiać się nad ciałem człowieka w ogóle, ale nad ciałem mężczyzny i kobiety, to wracamy jednak do „Boga, który jest miłością”.
Otóż „Bóg, który jest miłością”, która – jak już wspomnieliśmy – polega na tym, że jedna osoba daje siebie drugiej osobie, stwarza człowieka na swój obraz i podobieństwo jako mężczyznę i kobietę. I tak największa tajemnica relacji między Osobami Trójcy Świętej – tajemnica daru – zostaje wpisana w ludzkie ciało tak, że mężczyzna zostaje ukształtowany przez Boga w taki sposób, by poprzez swoje ciało mógł stać się darem dla kobiety, a kobieta zostaje ukształtowana przez Boga w taki sposób, by mogła ten dar mężczyzny przyjąć i również poprzez swoje ciało stać się darem dla mężczyzny.
Relacja mężczyzny i kobiety, którzy – jak mówi Biblia – „stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24). W tym wzajemnym darze, wyraża także pragnienie Boga, by „stać się jedno” z człowiekiem. Taką właśnie bliskość Bóg miał na myśli planując Wcielenie Chrystusa po to, by przebóstwił człowieka. Plany te, choć uległy przez grzech zmianie co do czasu i sposobu realizacji, są jednak nadal aktualne i po prawdzie już się urzeczywistniają.
W tym miejscu Jan Paweł II, na podstawie teologii św. Pawła zawartej w piątym rozdziale listu do Efezjan, mówi, że relacja mężczyzny i kobiety tłumaczy się wzajemnie z relacją Chrystusa i Kościoła. I tak Chrystus-Oblubieniec daje swoje Ciało Kościołowi – swojej Oblubienicy – podobnie jak mąż i żona obdarowują się wzajemnie poprzez swoje ciała.
Tak więc przyjmując Komunię świętą w czasie Eucharystii stajemy się „jedno w ciele” z Chrystusem , bo On daje nam swoje Ciało, który my przyjmujemy, dając Mu swoje ciało. W tym wzajemnym darze, Chrystus przyjmuje nasze człowieczeństwo, a my przyjmujemy Jego bóstwo. Dowodem tego są słowa, które kapłan wypowiada mieszając wodę z winem w czasie przygotowania darów: „Przez to misterium wody i wina, daj nam Boże udział w bóstwie Chrystusa, który przyjął nasze człowieczeństwo”.
Oczywistym jest fakt, że nie dzieje się to w sensie dosłownym, a porównanie relacji Chrystusa i Kościoła do relacji mężczyzny i kobiety zawiera w sobie pewne podobieństwo, jak i niepodobieństwo. Taka jest natura porównania, które nie mówi o identyczności, ale właśnie o podobieństwie dwóch porównywanych elementów.
Drugim powodem, dla którego może nam być trudno patrzeć na relację mężczyzny i kobiety w taki sposób, w jaki mówi o tym w „teologii ciała” Jan Paweł II, jest doświadczane przez nas pożądanie i powstała w jego skutek pornograficzna kultura, które odwracają pierwotne znaczenie seksualności, jakie miała ona w oczach Boga. Problem jednak nie leży w ciele, w seksualności, ale w ludzkim sercu, które straciło zdolność rozczytywania rzeczywistości taką, jaka ona rzeczywiście jest.
Nie wolno nam nie doceniać ludzkiego ciała i jego znaczenia, gdyż pochodzi ono od Boga i od zawsze – ze względu na Chrystusa, jak mówi bł. Jan Duns Szkot – miało dla Niego kluczowe znaczenie. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” – przypomina nam za Chrystusem św. Jan Paweł II. Musimy być czujni, by nie stracić z oczu znaków miłości Boga. Królestwo Boże, do którego te znaki prowadzą, rzeczywiści jest na wyciągnięcie ręki.