18 listopada 1247 r., franciszkanie, Jan z Pian del Carpine i Benedykt Polak, powrócili do Lyonu z dworu wielkich chanów mongolskich. Kim był Benedykt Polak, podróżnik, który odwiedził tereny Azji środkowo-wschodniej na kilka lat przed narodzinami Marco Polo?
Benedictus Polonus urodził się około roku 1200. Niektórzy badacze podają, iż pochodził z Wrocławia lub z Wielkopolski, ale informacje te nie są udokumentowane. Nie wiadomo także, czy Benedykt to jego imię chrzcielne, czy zakonne, ani kim był w młodości, choć pewne fakty mogą wskazywać na to, że był rycerzem.
Co zatem wiemy? Jeżeli dysponował jakimś majątkiem, to ok. 1236 r. wszystko, co miał, rozdał ubogim, podążając drogą wyznaczoną przez św. Franciszka z Asyżu. Na pewno biegle władał łaciną oraz językiem staroruskim, co spowodowało wybranie go na towarzysza podróży Jana z Pian del Carpine.
Dlaczego Benedykt został legatem?
W 1241 r. Europę zaskoczyła inwazja wojsk mongolskich. Papież Innocenty IV stanął wobec poważnego problemu, ponieważ informacje o dzikich najeźdźcach ze Wschodu nie napawały nadzieją. Jednak, mimo postrachu jaki siali Mongołowie, byli oni postrzegani również jako potencjalni sprzymierzeńcy w walce z islamem. Ojciec Święty postanowił zatem wysłać poselstwo do ich przywódcy, zwanego wielkim chanem i nakazać mu nawrócenie się na chrześcijaństwo.
Na przełożonego misji papież wybrał Jana z Pian del Carpine. Jak wśród posłów znalazł się zatem Benedykt? Mógł poznać Jana dużo wcześniej, kiedy ten tworzył prowincje zakonne w Europie. Benedykt posługiwał się także językiem ruskim, a nie jest wykluczone, że również mongolskim (mógł być jeńcem tatarskim po bitwie pod Legnicą w 1241 r.). Nie ma jednak wątpliwości, że jego udział w wyprawie nie był przypadkiem.
Wyprawa do Karakorum
Carpini wyruszył z Lyonu 16 kwietnia 1245 r. Za towarzysza miał br. Stefana z Czech, w Pradze dołączył do nich br. Czesław, a we Wrocławiu – Benedykt Polak. W wyprawie uczestniczył także brat opisywany przez źródła jako C. de Bridia. Wieźli ze sobą bullę Cum non solum skierowaną do władcy Mongołów. Na ziemiach polskich spotkali się z ogromnym poparciem możnowładców oraz dworów książęcych i otrzymali od nich sporą pomoc materialną i logistyczną.
Na Boże Narodzenie 1245 r. legacja dotarła do Łęczycy, następnie przepłynęła Wisłę i razem z rusińskimi przewodnikami, starym kupieckim szlakiem, wyruszyła na południe Rusi, by stamtąd dotrzeć do Mongolii. Po drodze franciszkanie widzieli ogrom zniszczeń dokonanych przez Mongołów: doszczętnie spalone miasta, wymordowani mieszkańcy, stosy ludzkich kości.
Pod koniec stycznia 1246 r. udało się im dotrzeć do Kijowa, skąd wyruszyli do Kaniowa będącego już pod rządami Tatarów. Tam najprawdopodobniej wycofał się z dalszej podróży br. Stefan. Po przeprawieniu się przez Dniepr natknęli się na patrolujących ten rejon wojowników mongolskich. Na szczęście potraktowani zostali jak legaci i skierowani w rejon Astrachania, gdzie przebywał Batu-chan, dowódca ordy i namiestnik wielkiego chana. Pod nadzorem wojowników dotarli do delty Wołgi, gdzie w Saraju, będącym stolicą Złotej Ordy zastali potężną armię. Batu-chan przyjął od zakonników przywiezione z Polski dary (bobrowe i borsucze skóry), i pozwolił im na kontynuowanie podróży w głąb Azji. Nakazał się jednak rozdzielić. W Saraju zostali br. Czesław i br. C. de Bridia, a w dalszą drogę wyruszyli tylko Jan i Benedykt. Otrzymali odpowiedni glejt gwarantujący im opiekę chana, nowe konie i tłumaczy. 3,5 miesiąca zajęło im dotarcie do Karakorum, ówczesnej stolicy chanów mongolskich. W ciągu 106 dni przebyli ok. 5 tys. kilometrów.
Najczęściej przyjmuje się, że Jan i Benedykt jechali przez obszary dzisiejszego Kazachstanu, kierując się nad Morze Kaspijskie i Jezioro Aralskie. Dotarli do granicy Białej Ordy, minęli lekko zasolone jezioro Bałchasz, które uznali za małe morze, przejechali pustynię Gobi i pokonali górzyste tereny Chorezmu, udając się ku Wyżynie Mongolskiej. 22 lipca 1246 r. dotarli do letniej siedziby chana w Karakorum. Przez miesiąc musieli jednak czekać na audiencję, ponieważ odbywał się wielki kurułtaj, czyli wybory wielkiego chana. Na nowego władcę został wybrany Gujuk, najstarszy syn zmarłego przywódcy. Na jego dworze legaci przebywali aż 4 miesiące, będąc pod czujną strażą mongolskich wojowników.
Podczas uroczystości koronacyjnych byli przyjęci przez Gujuka, ale dopiero 11 listopada zaproszono ich na drugą audiencję. Chan okazał się życzliwy, przyjął złożone mu dość skromne dary i nakazał zgodnie z ceremoniałem odczytać list papieski. Jak się można domyślać, jego odpowiedź na papieskie propozycje była negatywna i nieprzychylna. Zażądał, aby papież osobiście przybył do niego na czele wszystkich władców Europy oraz, by oddali mu hołd i złożyli przysięgę wierności. W zamian za to oferował im pokój. 13 listopada 1246 r. posłowie otrzymali napisany w czterech językach (po mongolsku, persku, turecku i łacinie) list, pełen było gróźb i propozycji poddania się pod opiekę Mongołów. Jeszcze tego samego dnia, po otrzymaniu zezwolenia, posłowie wyruszyli w długą i męczącą drogę powrotną.
Powrót
Jan i Benedykt wracali 1 rok i 5 dni. Wielokrotnie spali na stepie bezpośrednio na ziemi, w zagłębieniach terenu lub w zaspach śnieżnych. W maju 1247 r. franciszkanie dotarli nad Wołgę, gdzie spotkali czekających na nich współbraci. Do Kijowa dotarli 10 czerwca, a w lipcu byli już w Polsce. Tu okazało się, że po 19 miesiącach prawie nikt już na nich nie czekał. Dawno już stracono nadzieję, że jeszcze żyją. Franciszkańscy podróżnicy dotarli do Lyonu 18 listopada 1247 r. Tam również przywitano ich jak ludzi powracających z innego świata. Zakonnicy zdali papieżowi relację z podróży, opowiedzieli o swoich wrażeniach, wręczyli mu list od chana oraz notatki i opisy, które sporządzili. Tak zakończyła się ich nadzwyczajna misja.
Nieprawdopodobne osiągnięcie
Podróż Jana i Benedykta trwała 2 lata i 7 miesięcy (od 16 kwietnia 1245 do 18 listopada 1247 r.). Była pierwszą europejską ekspedycją w głąb Azji. Co jest najbardziej niezwykłe – odbyła się bez map, bez podstawowych informacji na temat ziem, na które wyruszyli franciszkanie, a jednak członkowie wyprawy przebyli około 19 tys. kilometrów! Podróżnicy poruszali się zatem ze średnią prędkością ok. 20 kilometrów na dobę, wliczając w to jednak liczne postoje, w tym czteromiesięczny na dworze chana. Warto dodać, że w niektórych miejscach na Wielkim Stepie, zmieniali konie nawet 7 razy dziennie, i wtedy prawdopodobnie przemierzali ponad 100 kilometrów na dobę. Gdyby nie wykorzystanie takiego sposobu podróży, przez regularne zmienianych wierzchowców, będących w dyspozycji doskonale działającej poczty mongolskiej, podróż zajęłaby znacznie więcej czasu, albo nawet w ogóle nie dotarłaby do celu.
Sprawozdanie z podróży
Benedykt Polak podczas powrotu z Lyonu do Polski zatrzymywał się we franciszkańskich klasztorach, w których opowiadał o podróży. Po powrocie, najprawdopodobniej we Wrocławiu (albo też w Krakowie lub w Pradze), podyktował po polsku br. C. de Bridia sprawozdanie z wyprawy, które później zostało przetłumaczone na łacinę. Ta relacja pozostawała wtedy poufnym papieskim dokumentem i nosiła tytuł Historia Tartarorum.
Jeszcze później Benedykt napisał rozprawę De Itinere Fratrum Minorum ad Tartaros, będącą owocem podróży do Azji. Była ona dziełem przełomowym, pierwszym europejskim traktatem o kulturze i językach krajów Dalekiego Wschodu. Zawierała wiele pojęć mongolskich, ich tłumaczenia na łacinę oraz opis krain leżących poza granicami znanego wówczas świata.
Po wyprawie
W średniowiecznych polskich źródłach Benedykt Polak pojawia się później tylko raz – w dokumentach z 1252 r. Według nich, Benedykt zeznawał jako świadek cudu w procesie kanonizacyjnym biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Opisany został jako gwardian klasztoru braci mniejszych, który był u Tatarów. Stąd też wiemy, że został gwardianem franciszkańskiego klasztoru w Krakowie. Zmarł więc na pewno po roku 1251. Ani miejsce jego śmierci, ani spoczynku nie są znane.