jesteś na stronie franciszkanie.pl

duchowość | Chcieli śmierci naszego dziecka – Ewa i Tomasz Stachurowie o życiu po stracie | jestem

Chcieli śmierci naszego dziecka – Ewa i Tomasz Stachurowie o życiu po stracie | jestem

„Trzeba się spieszyć, żeby zabić własne dziecko” – mówi Tomasz Stachura, wspominając wizytę na badaniu USG żony. Mimo profesjonalnego podejścia, lekarz nie próbował nawet złagodzić szoku. Był profesjonalizm – nie było człowieczeństwa. Jak zmierzyć się ze śmiercią dziecka? Jak wciąż odczuwać radość, że to trzecie dziecko pojawi się na świecie. I jak pogodzić się z tym, że tylko na kilka godzin?

„Najlepiej jest usunąć ciążę” – wiadomość spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Dziecko nie przeżyje po urodzeniu. W hospicjum trafili na odpowiednich ludzi. Dostali profesjonalne wsparcie i ogrom miłości od rodziny, przyjaciół i znajomych. Zaczęli przygotowywać się, żeby przyjąć córeczkę i godnie ją pożegnać. Nie zdecydowali się na aborcję. Nie mogli zabić własnego dziecka. Choć nie oceniają innych w podobnej sytuacji, bo presja czasu, autorytet lekarza, stres, szok, szybka decyzja do podjęcia i często brak wsparcia… Oni do końca mieli nadzieję. Ale… po urodzeniu była cisza. Różyczka żyła 4 godziny. Mogli się z nią przywitać, mogli się pożegnać. Dziś dają świadectwo, że takie małe dziecko pomaga wyzwalać pokłady miłości. Jej już nie ma, ale jej historia wciąż trwa. Jak sami mówią, nie wiadomo ile żyć uratowała dzięki decyzji jej rodziców. Dziś wierzą, że to wszystko miało sens. 

 

O stracie, pogodzeniu się ze stratą, przeżyciu żałoby i nadziei, którą daje wiara, w kolejnej rozmowie z serii JESTEM opowiadają Ewa i Tomasz Stachurowie. Koniecznie posłuchajcie.

Odtwórz wideo

Możesz również posłuchać w formie podcastów:

podziel się:
Redakcja