jesteś na stronie franciszkanie.pl

duchowość | Bądź jak Jezus, czyli bądź dzieckiem | głebia

Bądź jak Jezus, czyli bądź dzieckiem | głebia

Dzisiejsza Ewangelia ma dwie odsłony: najpierw Jezus mówi o swojej śmierci i zmartwychwstaniu, lecz uczniowie nie rozumieją tego, a potem porównuje siebie do dziecka, ale słuchacze też nie wiedzą, o co Mu chodzi. To, o czym mówi Jezus, wydaje się dość proste i oczywiste, dlaczego więc uczniowie tego nie pojmują?  Nie rozumieją, ponieważ nie słuchają Chrystusa, gdyż są zajęci sprzeczką między sobą o to, kto spośród nich jest największy. Jezus mówi do nich, lecz oni Go nie słuchają. Owszem, wiedzą, że zachowali się niewłaściwie, ale boją się Go pytać. Nie jest im znane powiedzenie “kto pyta, nie błądzi”. Dlaczego nie pytają? Przecież prawem ucznia jest zadawać nauczycielowi pytania…   

Ewangelia na XXV niedzielę zwykłą (Mk 9, 30-37)

Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.

On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».

 „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi”. Kto to jest ten „Syn Człowieczy”? Jezus zwykle ten tytuł odnosi do siebie, podkreślając w ten sposób swoje prawdziwe człowieczeństwo. Jednak uczniowie mogą myśleć, że chodzi o jakiegokolwiek człowieka, ponieważ to określenie może być również tak rozumiane. Jest to o tyle dziwne, że przecież Chrystus już po raz drugi zapowiada swoje cierpienia i śmierć. A kim są ci ludzie, o których mówi? Wcześniej wspominał o starszych, arcykapłanach i uczonych w Piśmie (por. Mk 8,31). Teraz wyraża się bardzo ogólnie, jakby chciał przerzucić winę za swoją śmierć na cały rodzaj ludzki. Gdyby nie ci konkretni ludzie, którzy Go skazali na śmierć, zawsze pewnie by się znaleźli tacy, którzy by ich wyręczyli.

 

„Zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Skoro Jezus umarł na krzyżu w piątek po południu, a zmartwychwstał w niedzielę przed świtem, to skąd liczba trzech dni? Nie minęły przecież nawet dwa. Gdyby powiedział, że trzeciego dnia powstanie z martwych, byłoby to bardziej precyzyjne. Ale tekst mówi „po trzech dniach”, nie inaczej. Trzeba pamiętać o tym, że Żydzi nie zawsze wyrażali się w sposób ścisły. W tym wypadku chodzi o samą liczbę „trzy”, która jest symbolem boskości i pełni. Z drugiej strony zaś istniało przekonanie, że człowiek zmarły mógł być dopiero po trzech dniach uznany za definitywnie martwego. „Po trzech dniach” znaczyło więc mniej więcej tyle, co „naprawdę”.     

 

W centralnej części rozważanego fragmentu znajduje się pytanie o to, kto jest największy spośród uczniów. Określenie „największy” oznaczało „pierwszy pod względem godności, najwyższy rangą”. Jezus, jak zwykle, głosi odwrócenie do góry nogami przyjmowanych powszechnie zasad, mianowicie wskazuje na pierwszeństwo tych, którzy są uważani za ostatnich, wykluczonych i traktowanych z góry. W podobnej wypowiedzi, którą przytacza św. Łukasz, Jezus stwierdza, że „każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14,11). Dla Boga każdy człowiek jest cenny.

 

W ostatniej części dzisiejszej Ewangelii w centrum uwagi Chrystus stawia dziecko. W tekście greckim występuje tu rzeczownik pais, który właściwie oznacza chłopca, ale był on także używany na określenie sługi, rzecz jasna w młodym wieku. W poprzednim wersecie Jezus zachęcał uczniów, aby byli sługami wszystkich, podobnie teraz, kiedy porównuje siebie samego do dziecka („Kto jedno z nich [tj. dzieci] przyjmuje, Mnie przyjmuje”), chce zasugerować, że On właśnie jest dzieckiem, czyli sługą wszystkich. W innym miejscu powie, że nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć… (por. Mt 20,28).

Dzisiaj Jezus zachęca nas do przyjmowania drugiego człowieka: do tego, aby nie zważać na to, kim i jaki on jest w oczach innych, według oceny ludzkiej, lecz kim jest w oczach Bożych. Najważniejszy jest ten, kto służy, ponieważ to najzaszczytniejsze zadanie człowieka, które upodabnia go do samego Chrystusa – Syna Człowieczego. Wówczas może być rzeczywiście dzieckiem Bożym.
podziel się:
Piotr Gryziec OFMConv Absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Papieskiego Instytutu Biblijnego w Rzymie. Nauczyciel akademicki, tłumacz, bloger. Wykłada teologię Nowego Testamentu w Wyższym Seminarium Duchownym Franciszkanów w Krakowie. Autor kliku pozycji książkowych i licznych artykułów naukowych i popularnych.