
Słowa Jezusa potrafią zaskakiwać. Dlaczego nie przynosi nam pokoju, ale rozłam? Dlaczego chce rzucić na ziemię ogień? Tak wygląda zbawienie świata? O co tutaj chodzi? Wyjaśnia to o. Piotr Gryziec w komentarzu na XX Niedzielę Zwykłą.
Ewangelia na XX Niedzielę Xwykłą, Rok C (Łk 12, 49-53)
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».
Ogień, który przynosi Jezus
Perykopa przeznaczona na dzisiejszą niedzielę zapowiada konsekwencje przyjścia Jezusa na ziemię. Zaskakujące jest już pierwsze zdanie:
Ogień w symbolice biblijnej posiada bardzo szerokie znaczenie. Jest m.in. znakiem obecności Boga oraz narzędziem Jego potęgi – zarówno przy udzielaniu pomocy, jak i wymierzaniu kary.
Bóg ukazał się Mojżeszowi w płomieniu ognia ze środka krzewu (Wj 3,2) oraz w ogniu na górze Synaj (Wj 19,18). O powtórnym przyjściu Pana Jezusa pisze św. Paweł w 2 Tes 1,8:
Ogień w Biblii jest także metaforą Ducha Świętego. W Księdze Jeremiasza jest z kolei symbolem słowa Bożego:
Prawdopodobnie Jezus nawiązuje do Jeremiasza, mówiąc o ogniu, który przyniósł na ziemię. To właśnie słowo Jezusa powoduje podział na tych, którzy Mu uwierzyli, i tych, którzy odrzucili Jego naukę.
Chrzest jako zanurzenie w śmierci
Drugą metaforą, o której mówi Jezus, jest chrzest. Z pewnością nie chodzi o chrzest w znaczeniu dosłownym, ponieważ Jezus został ochrzczony przez Jana na początku swojej publicznej działalności (por. Łk 3,21).
Z pomocą przychodzi nam św. Paweł, który w Liście do Rzymian określa chrzest jako:
Jezus dodaje, że ten chrzest, w którym ma być „zanurzony”, będzie „wypełnieniem” (gr. telesthē) Jego misji. Według relacji św. Jana Jezus tuż przed swoją śmiercią na krzyżu wypowiedział słowo:
Dlatego wydaje się słuszne widzieć w określeniu „chrzest” zanurzenie w śmierci krzyżowej. Śmierć na krzyżu ma być punktem kulminacyjnym dzieła zbawienia, które Syn Boży ma zrealizować.
Pokój czy rozłam?
Jeszcze bardziej zaskakujące może być kolejne zdanie:
a właściwie podział (gr. diamerismos).
Tymczasem Jezus jeszcze przed swoją męką powiedział do Apostołów:
Podobna sytuacja ma miejsce po zmartwychwstaniu, kiedy ukazał się Apostołom w wieczerniku (por. J 20,19nn). Kiedy posyłał uczniów na ewangelizację, także nakazał im przekazywać pokój tym, którzy ich przyjmą (por. Łk 10,5n).
Jednak tutaj Jezusowi chodzi o coś innego. Nie jest Jego zamiarem wprowadzać podziały między ludźmi, lecz to sami ludzie je wprowadzą, odrzucając Ewangelię i sprzeciwiając się nauce, którą On głosi.
W czasie, kiedy św. Łukasz pisze swoją Ewangelię, takie podziały już miały miejsce. Opisał je konkretnie w Dziejach Apostolskich.
Podziały w jednym domu
Niezwykle bolesne jest to, że takie podziały powstają w „jednym domu”. „Dom” w Biblii ma bardzo szerokie znaczenie: może oznaczać wielopokoleniową rodzinę, łącznie ze sługami, a nawet cały naród (często w Biblii występuje określenie „dom Izraela”).
Najprawdopodobniej Jezusowi chodzi przede wszystkim o to, że w kwestii Jego nauczania Jego rodacy, którzy przecież są narodem wybranym, będą podzieleni.
W ostatnim wersecie wypowiedzi Jezusa możemy także widzieć spełnienie się proroctwa Micheasza (por. Mi 7,6).
Decyzja należy do nas
Jezus przedstawia realne skutki swojego przyjścia na świat. Jednak to od każdego z nas zależy, po której stronie się opowiemy.
Wymagania Jezusa stawiane uczniom są bardzo wysokie, dlatego nie wszyscy chcą je przyjąć i wprowadzić w życie. Jezus, według zapowiedzi Symeona, był:
– takim znakiem powinien być również każdy Jego uczeń.